Altaron

Witaj w Altaronie!

Znajdujesz się na krawędzi między światem realnym,
a magicznym Altaronem. Zrób krok do przodu i przeżyj
niesamowitą przygodę!

Connect with Facebook

Wróć   Forum Altaron.pl > Luźne pogaduchy > Strefa twórcza

Krótka Wiadomość
[2023-05-02 14:55] Wprowadziliśmy kolejne drobne zmiany i poprawki. Przed zalogowaniem się do gry prosimy o pobranie najnowszej wersji klienta. Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółową listą zmian.

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stare 01-09-11, 13:03   #1
negrula
 
Avatar negrula
 
Zarejestrowany: Lip 2011
Skąd: Kościan
Postów: 539
Domyślnie Altaron.

Zastrzegam, że nicki graczy pojawiające się w stworzonej przeze mnie treści są wybrane przypadkowo.





Nic nie zapowiadało, że losy Altarończyków i ziem, po których stąpają potoczą się właśnie w taki, a nie inny sposób. Strażnicy stojący na obrzeżach miasta poczuli chłód i dziwny niepokój. Liście, które pospadały z drzew leniwie przetaczały się po ich stopach. Oksana zrobiła parę kroków wprzód i zmrużyła oczy. Nie widziała niczego - zwierząt, roślinności, dalszej drogi, a co najważniejsze - nie widziała góry, w której stacjonował Ksantos. Gęsta mgła przesłaniała wszystko, a z niej.. Wydobywały się odległe, przerażające krzyki bólu, rozpaczy i walki. Oksana była niemal pewna, że zakończyło się spokojne życie Altarończyków. Przybywał.
Odwróciła głowę i spojrzała na garstkę swoich nielicznych żołnierzy. Taaak, byli młodzi, niedoświadczeni przez wojnę, drżącymi rękoma trzymający broń, ale.. Oddaliby za swoje ziemie, rodziny życie. Nieopodal stał Rorian. Jego twarz nie wyrażała niczego, ale Oksana znała ją już niemal od wieków. Skinęła hardo głową, podniosła swoją broń i zakrzyknęła:
- Za Neolith!!!!
Żołnierze wraz z Rorianem pobiegli za nią. Biegli ile tchu, ile sił w nogach. W ich żyłach zaczęła pulsować adrenalina, strach i chęć walk. Zdawałoby się, że w okół panuje cisza, a ziemia aż dudni od tupotu ich stóp. Nie zauważyli uciekającego, zranionego rogacza, spalonych drzew i krzaków, kraterów obok drogi z rozbryzgami krwi..
Biegli, wpatrzeni w plecy Oksany.
Biegli, z panującą pustką w głowie.
Biegli... aż w końcu zniknęli w białej mgle.....



W depozycie Neolithu panował po raz kolejny rozgardiasz.
- Kupię kamienie!!
- Sprzedam królewski hełm.
- To zdzierstwo, rozumiesz Makmej? 8k za platynowy naszyjnik?!
- U mnie, u mnie!! Tylko u mnie najtaniej: kwitniki czerwone!
Tuż obok pojawił się elitarny czarodziej poganiający dwóch rycerzy. Był ubrany dość dziwnie, nawet jak na maga. Powiewał mu popielaty spódnik, na głowie miał czerwono-pomarańczowy pióropusz z przewiązaną kością, na ramionach bliżej nieokreślone ochraniacze, a w ręku.. Maczetę z powbijanymi kolcami i chyba nawet... Gwoździami?
- Wy parszywe śmiecie! - krzyczał. - Już ja wam pokażę! Wynocha expić!
Ruskiver patrzył na to z pobłażliwą miną. Postarzał się nieco - swoje długie siwe włosy zaczesał do tyłu i założył ciemno-niebieską szatę z czaszką po śródku.
- ... to jak znajdziesz, odezwij się i...
- .. tak. ja potrzebuję tylko zobaczyć go..
- Potrzebuje kogoś kto ma stalowy kostur!!
Pewien elitarny rycerz westchnął tylko, zebrał do plecaka garść uleczających mikstur i wyruszył na wyprawę. Włożył na siebie czerwoną pelerynę ze sztywnym pancerzem ochraniającą od deszczu i silnego wiatru. A dzisiejszy wieczór na właśnie taki się zapowiadał. Mastive wyruszył na północ od miasta. Pozdrowił Rufusa, minął stale zrzędzącą Diozowską i ruszył dalej. Po krótkim spacerze zatrzymał się by zerwać parę jagód. Zajadał się nimi ze spokojem gdy nagle.. Zamarł.. Worek wypadł mu z ręki, a owoce rozsypały się na ziemi...
Rycerz popędził ile sił w nogach, ale nie znalazł Roriana, Oksany i jej oddziału. Nie było tutaj nikogo. Prowizoryczny szpital był doszczętnie zniszczony, mikstury skradzione, ciężkie bronie spalone.. Kamienna droga wśród tylu zniszczeń wyglądała niczym pobłyskujący diament. Nieopodal rozprzesrzeniała się gęsta, biała mgła, w uszach szumiał groźny i zimny wiatr, a słońce zdawało się tu wcale nie dochodzić. Drzewa wyglądały jakby od setek lat nie wpijały wody, trawa była pożółkła albo nie było jej w ogóle.
Nie mógł w to uwierzyć. Przechodził tędy zaledwie parę dni temu. Ale teraz? Nie było tutaj niczego.. Ani nikogo. Nic. Kompletnie nic. Żadnego śladu. Mastive rozejrzał się dookoła i miał już zamiar wrócić do miasta, by zawiadomić swych przyjaciół, gdy usłyszał cichy jęk bólu.. Udał się w danym kierunku, tuż koło drzewa. Jego oczom ukazał się straszny widok. Pod paprocią leżał zraniony rogacz. Jego tylne nogi były całe poszarpane, a na grzbiecie widniały rany od.. pazurów. Zwierze patrzyło na niego wystraszonym wzrokiem, ale nie miało już sił by uciekać. Czyżby smok? - zamyślił się rycerz. Ale zatem gdzie są wszyscy? Spojrzał smutno na biedne zwierzę, wyciągnął z pochwy miecz, a jego świst przeciął ciszę i gęstą mgłę.
- Och.. cóż za wspaniały, ssszlachetny gest. Skrócić cierrrrpienia konającego. - odezwał się cichy i chrapliwy głos tuż za plecami rycerza.
Mastive odwrócił się szybko, gotowy do walki, ale ostatnią rzeczą jaką zobaczył przed śmiercią były jaskrawo świecące czerwone oczy..
__________________
Dom został z tyłu. Przed Tobą jest świat.

Ostatnio edytowane przez negrula ; 01-09-11 o 13:07 Powód: podwójnie wpisanie tych samych słów
negrula jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 
Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest Włączony
EmotikonyWłączony
[IMG] kod jest Włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:40.


Powered by vBulletin Version 3.8.4
Copyright 2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Tłumaczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin