Altaron

Witaj w Altaronie!

Znajdujesz się na krawędzi między światem realnym,
a magicznym Altaronem. Zrób krok do przodu i przeżyj
niesamowitą przygodę!

Connect with Facebook

Wróć   Forum Altaron.pl > Altaron.pl > Klany

Krótka Wiadomość
[2023-05-02 14:55] Wprowadziliśmy kolejne drobne zmiany i poprawki. Przed zalogowaniem się do gry prosimy o pobranie najnowszej wersji klienta. Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółową listą zmian.

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stare 19-05-11, 10:13   #21
Illidan Stormrage
 
Zarejestrowany: Lut 2011
Postów: 3
Domyślnie

***
[...]Imie to nadał jej sam Fardos, widząc jak manewruje na polu bitwy, zadając kolejne śmiertelne ciosy wrogom. Odkąd trafiła w jego szeregi, jej życie diametralnie się zmieniło. Pobladła na twarzy, siły mroku opętały ją, dając w zamian nieopisaną moc. I pewnego dnia wysłano ją do Neolithu - to miała być pokojowa misja. Jednak coś przykuło jej uwagę. Wyczuwała zbyt bliską
sobie energię. To było gdzieś na południu. W Loży Nekromantów dowiedziała się, że znajduje się miasto portowe, Raindar, niegdyś idealne miejsce skupu i zbytu. Dziś pozostały tam tylko ruiny opanowane przez nieumarłe istoty. Niewielu potrafiło wyjaśnić, skąd się biorą te monstra. Była to siła ciemności, lecz jakaś inna, a Pełzająca Śmierć postanowiła ją poskromić i opanować. To jest teraz jej główny cel pobytu tutaj.
[...]

***

[...]
Lekko przygarbiona postura, błysk w oku emanujący ciemnością, wielka blizna na prawym policzku, taaak - pozostałość po samurajskim mieczu, kaptur - ukrywający twarz, czy też jej kościste pozostałości. Kusza przewieszona przez ramię, i niezliczone ilości amunicji. Jak wszyscy nekromanci, żyje w ukryciu. Pomimo kamuflażu, rozpala strach, przechodząc wśród tłumu. W końcu w jej krwi płynie śmierć.

W nocy nie śpi, kształci swoję wiedzę z zakresu nekromancji, zaś w dzień niszczy kolejne zastępy wroga, by zaspokoić głód krwi. Na całe szczęście są to Abitańczycy, a nie Neolitańczycy. Kolejny dzień, kolejna bitwa, kolejna rozlana krew. Często walczy u boku Eresola, doświadczonego rycerza. To jej dobry przyjaciel, rycerz. Nieoceniony kompan. I dzielny wojownik. Zapalony z niego alchemik.
- 'Niedawno stworzył bombę, lecz tak nieostrożnie ją zdetonował, że omal mnie nie zabił!' - mówi 'Kripi' o Eresolu, biesiadując wraz z innymi nekromantami w Loży po kolejnym, żmudnym dniu walk. Jednak pomimo lekkiego uśmiechu, jej myśli skierowane są na Raindar. Na tą tajemniczą energię, która tam w tamtych stronach ma swoje źródło. Czuje pożądanie. Wie, że to ryzykowne, ale chce ją mieć.

"Taak. Będzie moja..".

Ostatnio edytowane przez Illidan Stormrage ; 19-05-11 o 14:04
Illidan Stormrage jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 19-05-11, 13:14   #22
796929
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 1
Domyślnie Korganon

Fragment książki pt. Cudzoziemskie krainy - rody i ich przedtsawiciele

[...] Ów krasnolud posiadał dwóch synów i bękarta. Młodszy z synów imieniem Korgan sławił się mianem niepokonanego wojownika w krainie Amn [...] O starszym z synów poza wątpliwymi wiadomościami wiadomo iż rzekomo był mistrzem kowalstwa [...] Bękart syn jego z nieprawego łoża, którego matką była niewiadomego pochodzenia o nieziemskiej urodzie elfka [...] od dziecka uczył się władać toporami, jednak ze względu na mocne przywiązanie do matki stał się mistrzem łucznictwa [...] Po wygnaniu przez krasnuludy osiadł i zamieszkuje kraine zwaną Altaron po dzień dzisiejszy [...]
Z języka elfów przełożył <podarta karta>
796929 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 19-05-11, 15:27   #23
Kosky
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 24
Domyślnie

Szczyt góry Khaal
Klasztor Braci Nordyckich

Spokojny sen przerwały przeraźliwe krzyki.
-ARSHTA'LAABEL ! NE MO KHOTUUAL BEZERABETH !!
Owe głosy nie przypominały w niczym ludzkiej mowy. Od razu wiedział do kogo należą. To byli Jeźdźcy Apokalipsy, zwani też Bastardami.
Wybuch wstrząsnął całym klasztorem. Cisza. Pisk w uszach. Ciemność.
Po parunastu sekundach obudziły go krzyki jednego z nordyckich braci, wołał jego imię.
- .... dź ś..! ws..waj ! Ko..ky !
Powoli wszystko zaczęło wracać.
- obudź się ! Wstawaj, Kosky !
To jego przyjaciel, Etta ciągnął go przez korytarz zamieniony w gruzowisku po serii eksplozji.
- Bastardzi zaatakowali ! Nie wiem skąd się wzięli!
- Przecież zniszczyliśmy ich portal !
- Najwyraźniej chcieli, byśmy tak myśleli...
Trzask.
-OLTA TOTE !!
Korytarz zalała fala białego światła.
- Kosky, Etta, aportujemy się ! Klasztor zaraz zostanie....
W tym momencie Vojtsa przeszył szpon długości ludzkiego przedramienia.
-OLTA TOTE !! -odruchowo krzyknęli bracia. Stwór wydał przeraźliwy pisk, jakby świst wiatru próbującego wedrzeć się do izby, przez niedomknięte drzwi.
-Kosky, musimy się aportować, złap mnie za rękę ! - krzyczał Etta - złap mnie !
- Nie mam siły... zostaw.. uciekaj..
Ciemność.

Obudził się w przestronnej sali, wokół jego łoża stał tuzin mnichów, szepcących po cichu zdania po łacinie.
- gdzie .. ja .. jestem ... ? Kim wy...
- Odpoczywaj Kosky, rzekł stanowczo Etta wchodząc do pomieszczenia. - dobrze znów cię widzieć przytomnego. Jesteśmy w zakonie Dugionitów, aportowałem nas w chwili, kiedy Klasztor runął ze skał wprost do Kanionu Darahijskiego. Myślałem już, że Ty...
-Pff, nie... aż tak łatwo... mnie wykończyć.. uśmiechnął się krzywo Kosky.
Minęły ledwo cztery dni, a dwaj Bracia , niegdyś zwący się Nordyckimi, odzyskawszy wszystkie siły przystąpili do zakonu Dugiona. Odcięci od świata, nie mieli pojęcia, iż Neolith jest pogrążony w wojnie. Teraz czynią przygotowania do Bitwy Ostatecznej.
Ku chwale Dugiona i służbie Neolitańczykom !
Kosky jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 22-05-11, 05:14   #24
Darth Bane
 
Zarejestrowany: Wrz 2010
Postów: 6
Domyślnie

Od pewnego czasu, można go było spotkać na jedwabnym szlaku. Był on sławny z tego, że nie znał litości dla złych stworzeń występujących tam. Lecz pewnego razu gdy widziano go w mieście Hotan, kiedy to stał i w jego ręce dało się dostrzec różne eliksiry podbiegł do niego pewien młody chłopak. Krzyczał:
- Prakith! Prakith! Ważny list dla pana czeka! Na pocztę szybko, szybko!
- Spojonie, młodzieńcze. - odpowiedział - O co chodzi? Od kogo ten ważny list?
- Nie wiem mości panie. Widnieje na nim pieczęć ALTARONU!
- Altaronu?! Dziękuję młody człowieku. Masz tu ten miecz, przyda ci się. A teraz wracaj do pracy.
Jak najszybciej udał się na pocztę i przeczytał list. Od razu stwierdził, że stanie do walki o obronę Neolithu przeciwko Abitańczykom. I wtedy widziano go po raz ostatni na jedwabnym szlaku. Gdy widziano go na Licor zawsze prowadził grupę uderzeniową. Mimo przygotowań do testu dojrzałości był on w stanie przeprowadzić udaną ofensywę na czerwiach, aby odzyskać narzędzia. Troszczył się o zwrot książek w bibliotece. Chronił górników przed atakami szkieletów i wszelkiego robactwa. W Neolithcie kroczy jako skromny ryczerz i gdzie niegdzie można usłyszeć o Prakith. Chodzą plotki, że ów rycerz chce zostać nauczycielem, powiadają ze Sin'Selema ma na niego oko. Kto wie, może ów rycerz zasiądzie na swoim wymarzonym stanowisku.
Darth Bane jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 24-05-11, 01:51   #25
Sepethro
 
Avatar Sepethro
 
Zarejestrowany: Gru 2010
Skąd: Warszawa
Postów: 60
Wyślij wiadomość poprzez Skype? do Sepethro
Domyślnie

Ból jest najlepszym nauczycielem w życiu i najwierniejszym kompanem...
jest jak ręka jubilera naciskająca na dłuto, która szlifuje duszę
tak by była coraz to doskonalsza. Niewiele ludzi dostrzega tą prawde
Odpychając ból, nie stara sie go zrozumieć...




Raziel rozejrzał się swoimi pustymi oczyma po okolicy, minął już jakiś tydzień od kiedy opuścił swoje domostwo na Licor - westchnął ciężko po czym skierował swe kroki ku miejskiemu depozytowi
- depozyt był miejscem spotkań większości i tej gorszej i tej lepszej, szlacheckiej części miasta - całe życie Raziela było spokojnie, niczym nie wzruszone sielskie życie - niczego nigdy mu nie
brakowało, zawsze miał to co chciał - można by rzec - spełnienie marzeń, jednak - czy napewno?

.................

Niedługo po śmierci króla, Ojciec Raziela - niegdyś słynny mag - teraz jednak już nadgryziony przez ząb czasu, Valdgir - zostawiając po sobie majątek, żone i jedynego syna
wyruszył na pomoc królestwu Altaronu, miesiące mijały a wieści od Ojca nie przychodziły, cały zaścianek się martwił co się dzieje - Valgir nigdy by nie omyślał by tak martwić swoją żone i dziecko
- napewno znalazłby sposób na wysłanie listu czy jakkolwiek skontaktowanie się z rodziną... myśli młodego Raziela krążyły w jego umyśle, nieraz czuł niemalże jak sztylet myśl przywodzi mu obraz ojca martwego
i wbija się mu prosto w mózg zostawiając po sobie głęboką rane, czasem rozmyślał czy nie opuścić Licor i nie udać się na poszukiwanie Ojca... Mijały kolejne miesiące a włosy matki Raziela z kruczo-czarnych przybrały
barwe biało srebrną, jej oczy spowiła mgła od ciągłego wylewania łez - i ten smutek, smutek bijący z jej każdego uśmiechu, gestu czy słowa


była noc, księżyc oświetlał korytarze domu niemalże tak dobrze, jak słońce. Raziel wstał ze swego łóżka i stanął w oknie, załóżył swoją lekko za długą koszule po czym wkuł wzrok w księżyc.
Raptem, jak gdyby z dziedzińca dobiegł do niego donośny dźwięk kopyt, Raziel szybko chwycił swoją księge czarów i czym prędzej pobiegł w strone dziedzińca, czekał już tam na niego posłaniec z Neolithu
niosący złą wiadomość... Raziel wrócił do swego pokoju, nabazgrał szybko list, spakował się i natychmiast wyruszył...

wiadomość brzmiała: Valdgir został pojmany.

..................

Raziel otworzył oczy, słońce świeciło mu na twarz, kojące i uspokajające ciepło łagodziło wszystkie bóle związane z ostatnią walką którą miał okazje toczyć - dał za blisko do siebie podejść - Dlaczego
tak musi być że różdżki rozładowywują się w najmniej odpowiednim momencie? - spytał siebie w myślach, ziewnął po czym znowu zamknął oczy - lecz mimo zamkniętych oczu, nasłuchiwał rozmów ludzi naokoło,
Jeden rycerz przykuł jego uwage, mówił o gildii zwanej Sin'Selema - Raziel siedzący uwcześnie przy murze obok depozytu, momentalnie poderwał się na nogi - w tych trudnych czasach, dobrze jest znaleźć sobie sojuszników
- powiedział w myślach podchodząc do Rycerza...

-Witaj, wybaczże moje chamstwo i brak kultury ale niechcący podsłuchałem kawałek rozmowy, mógłbyś mi wyjaśnić CZYM dokładnie jest Sin'Selema?
-Tak, wporządku - odpowiedział rycerz i zaczął mówić o bractwie i jego dogmatach
Raziel, już pewniejszym krokiem zbliżył się i zaczął słuchać, po kilku chwilach dość ciekawego monologu rycerza - Raziel spojrzał po swojej sakiewce i stwierdził że przydałoby się uzupełnić zapasy pieniędzy.
Znudzony już gadaniem Rycerza postanowił że wyruszy w małą podróż - Raziel wiedział że na południe od miasta leży niemała kopalnia krasnoludów - z którymi ów młody mag za bardzo nie przepadał, z racji ich Idei.

Po dość długiej podróży, Raziel zobaczył oficera stojącego na wieży strażniczej, pijącego piwo - duzo nie myśląc wystawił ręke do przodu, przed ręką powietrze momentalnie zaczeło gęstnieć i aż palić od gorąca...
po chwili w ręce trzymał już małą kule ognia, dobrze wymierzoną rzucił nią w oficera który momentalnie spadł z wieży - łamiąc sobie kark.
Raziel pokonał schody ku fortecy, na przywitaniu - zaraz za bramą czekała na niego zgraja krasnoludów - nasz młody mag wciągnął powietrze głęboko w płuca, po chwili wypuszczając z gardła fale ognia która zalała biegnących nań Krasnoludów
kilku zwęglonych, reszta ciężko poparzona wiła się z bólu i próbowała uciec ostatkiem sił od małego najeźdzcy...
Raziel usłyszał za sobą kroki, odwrócił się i zobaczył tylko młot lecący w kierunku jego głowy, zamroczyło go. Leżał na ziemi wpół przytomny - jego różdżka potoczyła się z dala od niego
otrząsnął się i zobaczył nad sobą sylwetke Krasnoluda dzierżącego młot, krasnolud zamachnął się...

raptem zza niego słychać było ciężki wymach, miecz godził krasnoluda prosto w bok, głuchy dźwięk kruszonych ogniw kolczugi
przetoczył się przez okolice...

- No, no, kogo my tu mamy - powiedziała nieznana postać
- Ktoś ty i czego odemnie chcesz - Raziel spojrzał nerwowo ku swojej różdżce, jak gdyby chciał ją dosięgnąć chodźby wzrokiem

Postać podeszła bliżej - spojrzała na różdżkę leżącą na ziemi - podniosła ją i podała właścicielowi.

- to może ci sie jeszcze przydać, tak myśle - mimo nocy, widać było wyszczerzoną twarz wojownika w dosyć ironicznym uśmiechu - nazywam się Zembolx a ty, uważaj na siebie - miałeś niezłego farta że byłem w pobliżu.
Raziel siedział jeszcze chwilke lekko osłupiały z różdżką w swoim ręku, zerknął jeszcze raz na postać po czym dojrzał zwisającą mu z pasa pieczęć gildii Sin'Selema - Może oni pomogliby mi odnaleźć ojca?
po chwili namysłu Raziel wstał po czym podbiegł do Rycerza.


Pozdrawiam,
Sepethro

Ostatnio edytowane przez Sepethro ; 24-05-11 o 01:59
Sepethro jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 26-05-11, 15:23   #26
maszasz
 
Avatar maszasz
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Skąd: Wodzisław Śląski
Postów: 3
Wyślij wiadomość poprzez Gadu Gadu do maszasz
Domyślnie

2 lata wcześniej.
Siły Abitańskich wojsk atakowały Cesarstwo Assah Werdin, na kontynencie Nordhaim. Siły cesarstwa oraz wszystkich zakonów musiały się zjednoczyć.
Ponad 200km od murów Cesartstwa w kanionie Rewalis doszło do spotkania niezliczonych sił sojuczniczych oraz wrogich najeźdźców każdy stał przygotowany do walki czekając na sygnał po 32 dniach walk armia Abitańczyków została pokonana. Po wygranej bitwie Veatron oraz 20 ocalałych z rzeźi zaczeli wracać do domu. wykończeni po długiej walce oraz podróży do domu wkońcu dotarli. To co zobaczyli na miejscu utkwiło im na zawsze w pamięci okazało się że walka w kanionie to było tylko wyprowadzenie cesarskich wojsk w pole. Assah Werdin był zniszczony miasto płoneło a na jedynej ocalałem wieży wisiała horągwia Abitańskich wojowników. Veatron ujżawszy zawaloną katedre Nekromantów zrozumiał że jest ostatni i musi powiadomić swych towarzyszy z innych kontynentów o zagładzie zakonu. Popatrzył ostatni raz na Cesartwo i wyruszył przed siebie. Po długiej podróży zatrzymał się Karczmie pod żelazną pięścią po paru butelkach piwach wojownik opowiadał swą historie barmanowi, gdy nagle weszła tajemnicza osoba.Gość zamówił butelke wina i siadł obok. Veatron spojżał na niego i zauważył pieczęć nekromantów na jego dłoni taką samą jaką on sam posiada. Veatron wiedział że dobrze trafił. Tajemniczy wojownik przedstawił się jako Colens zwiadowca nekromanta z klanu Sin'Selema. Colens powiedział że Abitańscy wojownicy szykują atak na Neolith. Veatron wiedział że ma okazje pomścić swój zakon i zaoferował pomoc.Zwiadowca Colens dopijająć wino odpowiedział..........
maszasz jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 28-05-11, 13:18   #27
Eduardo
 
Avatar Eduardo
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Skąd: Turek
Postów: 10
Domyślnie

Byłem rycerzem, jak wszyscy w mieście Neolith. Doskonaliłem swoje umiejętności walki by w przyszłości niszczyć zło tego świata. Lecz pewnego zwykłego dnia zaczęła się historia przez którą mogłem stracić moje życie.
Jak zwykle spotkałem kilka przechodni na ulicy i im pomogłem. Postanowiłem, że dziś poćwiczę moje umiejętności na Cyclopach.
Byłem na miejscu.Wszystko jak zawsze.Nic się nie działo.
Lecz w pewnej chwili przyszłą tu niesamowicie piękna kobieta.Stałem i patrzyłem jak wryty na tą cudną osobę.Po chwili obudziłem się z tego zauroczenia.Zapytałem się:Kim jesteś?Nie odpowiedziała mi nic.Pytałem się o wiele innych rzeczy, lecz nic nie mówiła.
W końcu odwróciła się i pobiegła w drugą stronę. Goniłem ją, ale była bardzo szybka i jej nie dogoniłem.

Wróciłem do domu i położyłem się spać, lecz mimo wielu prób nie zasnąłem, bo myślałem o tej przecudownej kobiecie.
Kilka dni później byłem wycieńczony ciągłym rozmyślaniem o niej. Szłem jak zawsze podwyższyć moje umiejętności, gdy nagle zobaczyłem ją taką piękną jak przedtem.
Tym razem wreszcie odezwała się do mnie:
-Witaj
-Witaj
-Udaj się ze mną w pewne miejsce a tego nie zapomnisz!
Zapytałem się gdzie.Odpowiedziała mi, że na pewnej wyspie, której nazwy nie zna jest skarb i tak się składa, że wie jak tam popłynąć.
Wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy i się zgodziłem.

Następnego dnia wyruszyliśmy wraz ze świtem.Po dwóch dniach dotarliśmy na wyspę.Od razu, gdy wyszliśmy z łodzi zobaczyliśmy potwory, które jednak się na nas nie rzucały. Po chwili Denaris - Bo tak mi się przedstawiła ta cudowna kobieta powiedziała coś w nieznanym mi języku i potwory rzuciły się na nas.
Na początku wydawało mi się to dziwne, lecz potem pomyślałem, że wypowiedziała inkantację jakiegoś czaru.Przez kilka minut szliśmy w gąszczu puszczy, gdy doszliśmy do wielkiego zamku.Żadnych potworów.Nic, zupełnie cicho.
Weszliśmy schodami w dół.Było to wielkie pomieszczenie w którym było wiele pochodni.Denaris kazała mi tu czekać.
Po pięciu minutach zobaczyłem schody w dół i ciekawość wzięła górę.Zeszedłem nimi.
To co zobaczyłem wtrząsneło mną.Byłem w lochu pełnym szkieletów.Nie było żadnego żyjącego człowieka, ale czyżby mnie oczy nie myliły?Leżał tam śpiący człowiek.W jednej z cel.Zacząłem krzyczeć, by się obudził i to się stało.
Powiedział, bym szybko znalazł klucz do celi. po 2 minutach znalazłem go na końcu lochu.Wróciłem i otworzyłem celę, przybysz mi się nie przedstawił, lecz opowiedział, że to wcale nie jest piękna kobieta, tylko wiedźma, która użyła czar, aby zmienić swój wygląd.Wabi mężczyzn i zabija ich poddając ich ciężkim torturom.Opowiedział mi również o stowarzyszeniu zwanym Sin'Selema.
Kazał przysiąść mi, że w razie śmierci wstąpię tam i opowiem im co się stało.
-Nie mamy za wiele czasu. Te potwory na wyspie to są jej strażnicy i zapewne zaraz się zjawią.
-Więc uciekajmy!!!

Gdy byliśmy już przy wyjściu z zamku spotkaliśmy ją.Nieznany człowiek nakazał mi uciekać:
-Uciekaj!!Zatrzymam ją!!- i użył potężnych czarów i zabijał strażników.
Zdążyłem wyjść z zamku, lecz postanowiłem, że wrócę i mu pomogę. Gdy wróciłem tam widziałem go klęczącego tuż przed wiedźmą. W ostatniej chwili szybkim cięciem uciąłem jej głowę.Mój towarzysz ledwo co żył.Na szczęście starczyło mu sił by rzucać silne zaklęcia na potwory, które były w pobliżu.
Dotarliśmy do łodzi.Byliśmy wolni.przybysz podziękował mi i powiedział, że gdyby nie ja by wiecznie tam tkwił, albo już nie żył.Wróciliśmy do domu

NIGDY nie zapomnę tej historii.
__________________
Siempre lucho a fin - Zawsze walczę do końca.
Eduardo jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 30-05-11, 13:34   #28
Tommy12
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 1
Domyślnie Moja Historia

Nazywałem się Tommy Falcon, mieszkałem w Neolith.Na moje 10 urodziny jako prezent dostałem miecz. Był piękny, długi i ostry. Wszyscy koledzy zazdrościli mi tego prezentu. Kiedy uczyłem się walki mieczem jednoręcznym to mój ojciec polecił mi zabicie szczurów z magazynu sąsiadów. Za pierwszymi dwoma ciosami nie trafiłem ale za trzecim uderzyłem z całej siły i szczurowi odpadła głowa. To trofeum moi rodzice powiesili na pamiątkę nad kominkiem. Po pięciu latach intensywnego treningu dołączyłem do strażników Neolith. Dali mi test na zabicie stu szczurów, a następnie trzystu czerwi. Zajęło mi to kilkanaście godzin bez odpoczynku. Po czym wstąpiłem w szeregi straży Neolith. Broniłem miasta Neolith przez pięć lat po czym postanowiłem bronić miasta przed najazdami abitańczyków, byli bardzo trudnymi przeciwnikami, ale ja i moi trzei koledzy daliśmy rade powstrzymać wszystkie najazdy. Dostaliśmy od króla Neolith medale i zostaliśmy koronowani na rycerzy. Przez następne dwa lata służyłem w służbie ochrony króla. Na koniec mojej pracy u króla dostałem klucz miasta Neolith. Przez następny rok zabijałem różne potwory z kanałów, to było bardzo męczące zadanie, gdyż te potwory bardzo szybko się rozmnażały, ale przy pomocy kolegów ze straży Neolith pozbyliśmy się ich raz na zawsze. Przez następny rok postanowiłem walczyć z obcymi, którzy przychodzili do miasta i zabijali spokojnych mieszkańców Neolth. Wszyscy w mieście wiedzieli kim jestem, pomagałem potrzebującym. Przez ostatni rok walczyłem z minotaurami, orkami, cyklopami, smokami i wiwernami, ale najsilniejszymi przeciwnikami były martwice mózgu uderzały mnie z taką siłą, że prawie spadałem na ziemię. Dałem rade sam tym wszystkim potworom. Dziś mam 25 urodziny i dostałem od kolegów straszaka i dołączyłem do najpotężniejszego klanu w Neolith czyli do Sin'Selema.

Ostatnio edytowane przez Tommy12 ; 30-05-11 o 18:32 Powód: nowa wersja
Tommy12 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 30-05-11, 16:57   #29
skyromk71
 
Avatar skyromk71
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 82
Domyślnie

Kiedyś istniała taka legenda o której było głośno w Nelolith bowiem żyjący w kanałach miasta cichy mag uczył się i ulepszał swe czary.Był jednym z najpotężniejszych Magów w całym Altaronie jednak był on samotny nie miał przyjaciół a ludzie w mieście mało o nim słyszeli ale wiedzieli jedno że gry nadejdzie zło i śmierć ten nieśmiały mag wyjdzie i uratuje Królestwo Altaronu .I tak się stało Gdy abitańscy najeźdźcy zaatakowali miasto mag wyszedł z ukrycia. Postanowił dołączyć do Sin'Selema by wraz z najlepszymi obronić wszystkich. Gdy wszystko ucichło Mag nie był już zwykłym magiem a jednym z najlepszych przyjaciół Sin'Selema . Przy kolacji z udanej wyprawy Mag zdradził swe prawdziwe imię a mianowicie merlin i tak ten oto mag zwał sie od tamtej pory Mag Merlin
skyromk71 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Stare 30-05-11, 19:27   #30
gennaro19
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Postów: 1
Domyślnie

23 lipca 1122 roku, we wsi Raindar, około 180 kilometrów od żyznej ziemi Neolith'u, urodziło się dziecko. Przed domem z wiklinowym dachem, trzymał straż szlachetny człowiek. Ubrany był w czarna tunikę i włoski kapelusz. Na szyi zwisał mu lśniący sztylet a na biodrach miał skórzany pas. Tym człowiekiem był Konen, gubernator prowincji Neolith. Pilnował on wejścia do chaty, gdzie rodziła jego żona Anhja Albali. Cała okolica pogrążona była w modlitwie. W środku chaty panowało zamieszanie aż w końcu na świat przyszedł Almed Bukaja.
Dziecko natychmiast oddano do kąpieli. Nacierano je olejkami i tradycyjnym topionym masłem. Dziecko to miało byc bezpośrednim potomkiem króla Altaronu, Wentyla z ziemi niczyjej, Ankardi.
Kiedy przygotowania zostały zakończone, do chaty wkroczył ojciec dziecka, Konen. Gdy wział w rece swojego wyjatkowego syna, duchowni zaczeli "odpędzać" złe duchy.Konen był zaniepokojony. Nie było gwarancji że Almed Bukaja przejmie władze w Altaronie, nawet jak jest bezposrednim potomkiem Wentyla.
20 lat później
Almed dołączył do gildii wojowników w której miał wykonać swoje pierwsze zadanie jako wojownik. Zadanie polegało na zdobyciu trofeum z głowy cyklopa. Zadanie wydawało się banalne lecz Almed Bukaja się przeliczył. Gdy doszło do starcia między nim a cyklopem to za drugim uderzeniem cyklopa był ledwo przytomny, upadł na ziemię. Chwilę później cyklop zostaje zaatakowany z zaskoczenia przez dziwną kobietę, Almed stracił przytomność.
3 Dni później
Almed obudził się w dziwnej hacie, wszędzie było pełno pajęczyn i pachniało zgniłym serem.Gdy Almed podniósł się z łóżka i zdał sobie sprawę że nic nie pamięta, nawet swojego imienia i nazwiska. Przeszedł trzymając się ścian do drugiego pokoju gdzie było mnóstwo broni.Do jednej ręki wziął zardzewiały miecz, a do drugiej drewniany puklerz. Postanowił przybrać imię Silny Cienias i wyruszyć w podróż w poszukiwaniu przygód.

Ostatnio edytowane przez gennaro19 ; 30-05-11 o 21:11
gennaro19 jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest Włączony
EmotikonyWłączony
[IMG] kod jest Włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 04:37.


Powered by vBulletin Version 3.8.4
Copyright 2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Tłumaczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin