Temat: [słowa pisane] Altaron Story
Zobacz pojedynczy post
Stare 22-05-11, 14:57   #6
Pokręcony
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Postów: 4
Domyślnie

Nie było mnie parę dni, ale o to i nowa część, komentujcie, komentujcie =]


I. Nowy Pułkownik
Zrobili to co postanowili, dołączyli do armii i po krótkim szkoleniu zostali wysłani do ostatniej twierdzy oddzielającej abitańczyków od Neolithu.
Odkąd wstąpili do armii minął około miesiąc, zdążyli się zaklimatyzować tym bardziej, że wbrew temu czego się spodziewali nie czekały ich codzienne walki na śmierć i życie z żądnymi krwi barbarzyńcami, a jedynie czekanie… Czekanie w twierdzy, aż abitańczycy zdecydują się zaatakować. Remu i Varios siedzieli teraz na szczycie wieży w strażnicy na południowej części pasma gór rozciągających się wokół Neolithu. Obaj byli ubrani w mundury armii Neolithu, byli na nocnej zmianie, musieli wypatrywać abitańczyków. Siedzieli rozkoszując się nocą i świeżym podeszczowym powietrzem. Rozmawiali o tym, że nowy, mało znany pułkownik, który miał przybyć już kilka dni temu spóźnia się.
- Może stchórzył… - Stwierdził Varios.
- Czy ja wiem… z tego co słyszałem to ostatnią rzeczą jaką by zrobił to ucieczka od walki. – Odpowiedział się po czym wrócił do wypatrywania wrogów. Milczeli przez parę minut, aż nagle Remu przyłożył lunetę do oka i wpatrywał się przez nią na coś przez chwilę, aż w końcu podał lunetę magowi i z rozbawieniem powiedział:
- Masz spójrz, oni się chyba robią coraz głupsi.
Varios wypatrywał chwilę obiektu, którym Remu tak się zainteresował, aż w końcu dostrzegł. abitańskiego zwiadowcę, dzielnie prującego w ciemności przez zarośla… z pochodnią w ręku.
Łucznik uniósł w górę łuk, wybrał najlepszą do takich odległości specjalnie obciążoną strzałę, wycelował… i w końcu puścił cięciwę mówiąc: Eamo Tsua. Strzała przeszyła powietrze z ogromną prędkością, świsnęła i trafiła prosto w pierś abitańczyka, nim zorientował się co się stało leżał już martwy pomiędzy zaroślami, a pochodnia upuszczona wprost do kałuży zgasła z sykiem.
Eamo Tsua… czar osobiście opracowany przez Remu, dzięki niemu strzały osiągają ogromną prędkość przez co mogą trafić w nawet odległe cele.
– Świetnie. – Skomentował Varios, po czym spostrzegł, że słońce zaczyna wschodzić i dodał:
- No, to chyba koniec naszej zmiany, zbierajmy się. – Obaj leniwie zeszli przez klapę w podłodze na schody prowadzące na dół. Będąc jeszcze w połowie drogi na dół zobaczyli podekscytowanego żołnierza wspinającego się prędko po schodach, gdy stali już naprzeciwko siebie zaczął mówić uniesionym tonem:
- Słyszeliście? Słyszeliście?! Parę godzin temu przybył nowy pułkownik, Daren, zbiera oddział na placu, chce natychmiast wyruszyć na abitańców. – Varios i Remu spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym pobiegli prędko na miejsce zbiórki. Na miejscu czekało ich spore zaskoczenie, zamiast całej armii czekał tam kilkudziesięcioosobowy oddział, jednak nie cofnęli się, chociaż atak tak małą garstką żołnierzy był niemal samobójstwem uznali, że jest to lepsze niż tkwienie w strażnicy i wyczekiwanie nieuniknionego.
Jeszcze przed południem wyruszyli, dwudziestu łuczników, pięćdziesięciu trzech wojowników, sześciu konnych, trzech medyków i mag. Varios był jedynym magiem w całej strażnicy, większość magów uważając armie Neolithu za niezorganizowaną hołotę stworzyła własne armie, które tylko raz na jakiś czas w ogóle dawały o sobie znać. Była to zaledwie jedna piąta wojsk stacjonujących w tej strażnicy, chociaż była ich garstka, to byli to najlepsi, tylko oni wyruszali, bo tylko oni mieli szansę na przeżycie tego natarcia.
Po około dwóch godzinach zarośla otaczające drogę, którą wędrowali zaczęły się pojawiać coraz rzadziej, aż w końcu wędrowali po pustkowiu powstałym w jakiejś wielkiej bitwie. Remu wraz z dwoma zwiadowcami został wysłany przodem, miał dostarczyć informacji o ilości abitanczyków i ich pozycji, oddział oczekiwał jego powrotu przez mniej więcej godzinę, w zobaczyli jadącego na wargu Variosa w ich stronę.
Zatrzymał się przy dowódcy i zaczął meldunek:
- Około dwustu toporników, dwa doborowe oddziały mieczników, nie więcej niż dwa tuziny mistrzów wojennych, pojedyncze szamanki. Jedynymi budowlami obronnymi jakie mają jest kilka barykad i dwie drewniane wieżyczki strażnicze, zupełnie niespodziewana się ataku. – Meldunek wyraźnie ucieszył pułkownika, zaraz po wysłuchaniu zwiadowcy dał znak żołnierza do powstania i zaczął przemawiać z konia:
- Mają ponad trzykrotną przewagę, nie spodziewają się ataku, to idealna sytuacja dla żołnierzy Neolithu, zatem wstawajcie, bo wyruszamy po zwycięstwo! – Po tej krótkiej przemowie przekazał swój plan oficerom. Armia rozproszyła się, wszyscy udali się w miejsca z których mieli przypuścić atak. Po około półtorej godzinie od wydania rozkazów rozpętała się bitwa. Abitańczycy nawet nie zauważyli, gdy oddział wojowników się do nich zbliżył, wojownicy byli w takiej formacji, że sprawiali wrażenie o wiele liczniejszego oddziału. Barbarzyńcy kompletnie zaskoczeni atakiem podrywali się z ziemi i rzucali w wir walki nie wiedząc nawet co się dookoła działo, walczyli tak chaotycznie, że nie jeden abitańczyk zginął z rąk towarzysza. W całym tym kotle nie zdali sobie nawet sprawy, że są ze wszystkich stron ostrzeliwani przez oddział łuczników, których zadaniem było wystrzelać mistrzów wojny i szamanki, a gdy żadnych nie mieli w zasięgu wzroku mieli potęgować chaos wybuchowymi strzałami. Gdy barbarzyńcy myśleli, że już udaje im się stawić jakiś bardziej zorganizowany opór za ich plecami pojawił się Daren, który wraz z pięcioma konnymi, chociaż było ich tylko sześciu to dzięki sile natarcia i zaskoczeniu abitańczyków ta szarża na dobre zmieniła tą bitwę w zwykłą rzeź barbarzyńców. Gdzieś w środku bitwy biegł Varios co jakiś czas przeskakując z jednego wielkiego pnącza na drugie, jako że był jedynym magiem, a jego czary chodź nie tak śmiercionośne jak spektakularne wprowadzały sporo zamieszania, dostał zadanie zwrócenia na siebie jak największej uwagi. Zadanie to wychodziło mu wyśmienicie, co chwilę słyszał świsty strzał przelatujących tuż obok jego głowy, ale wszystkim zręcznie umykał. Przeskoczył w pewnej chwili z rośliny do wieżyczki strażniczej obok której akurat się znajdował. Pięciu abitańczyków złapało za belki na których osadzona była strażnica i zaczęli je szarpać. Widząc to mag wychylił się za barierkę i zaczął:
- Eamo Ofla – Jego dłonie zapłonęły po czym potok ognia uderzył w barbarzyńców, trzech padło na ziemie powoli konając, dwaj inni mocno ranni zaczęli uciekać. Gdy Varios już przygotowywał się do oddania kolejnego ataku w kierunku dwóch uciekających abitańców, poczuł, że ktoś za jego plecami wspina się na wieżyczkę, gdy się obrócił zobaczył abitańskiego mistrza wojny z uniesionym w górę mieczem. Nie miał szans na unik, gdy myślał już, że to jego koniec zobaczył jak wybuchowa strzała trafia w przeciwnika i wybucha. Poczuł jak eksplozja niszczy strażnice zrzucając go z niej, po czym stracił przytomność. Po godzinie wszystko ucichło, łucznicy wyszli z ukrycia, wszyscy zajęli się poszukiwaniem rannych towarzyszy i wszelakich wojennych łupów. Ziemia była gęsto usłana abitańczykami, czego nie można powiedzieć o żołnierzach armii Neolithu, co prawda gdzieniegdzie leżeli ranni, ale jak dotąd nie znaleziono żadnego ciała. Varios poczuł jak ktoś go szturcha, usłyszał też znajomy głos:
- Varios… Varios… Żyjesz jeszcze? – Powoli otworzył oczy nie wiedząc co się stało, zobaczył twarz Remu i wszystko powróciło, rozejrzał się szybko i z ulgą zauważył, że już po bitwie.
- Co się… - Zaczął ospale, przerwał i rzucił z wyrzutem. – Cholera, musiałeś użyć wybuchowej strzały?
- Rany, naprawdę nie wiesz co to wdzięczność? Gdyby nie ja byś już nie żył! – Warknął łucznik.
- No w sumie… Dzięki. Jaki bilans po bitwie? – Zapytał wstając powoli.
- Sporo rannych ale jak na razie nie znaleźliśmy żadnych zwłok. Otoczyliśmy abitańczyków nim się spostrzegli, żaden się nie wydostał. Według pułkownika zdążymy porządnie ufortyfikować ten teren nim zaatakują. Swoją drogą, ostrożni to oni nie są, większość była tak zalana, że nie mogła unieść topora, a co dopiero stawić porządny opór. – Zameldował z uśmiechem Remu.
- Ma pułkownik jaja… nie da się zaprzeczyć. – Skomentował Varios po czym szybko dodał:
- Ale wracając do tego po co tu przybyliśmy, zacznijmy lepiej szukać łupów, nim zgarną wszystko co cenne.
Pokręcony jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem