Temat: [słowa pisane] Altaron Story
Zobacz pojedynczy post
Stare 08-05-11, 15:03   #1
Pokręcony
 
Zarejestrowany: Maj 2011
Postów: 4
Domyślnie Altaron Story

Dżeneralnie...
Varios, Remu, mam nadzieje, że się nie pogniewacie jeśli użyje waszych nicków?
Na prawdę nie mam talentu do wymyślania imiona i spisałem co fajniejsze na forum ;]

Było już długo po północy, dwóch mężczyzn wędrowało w deszczu przez las. Jeden z nich jechał na koniu, ubrany w zniszczony płaszcz miał włosy spięte z tyłu głowy w kitkę, na plecach zawieszony łuk, a na prawej ręce mniejszą wersje kuszy, w świetle zaklętego płomienia krążącego wokół nich dało się dostrzec raz na jakiś czas kilka blizn na jego twarzy. Drugi z mężczyzn jadący na Wargu, wilku wielkością zbliżoną do konia, ubrany był w płaszcz, który przykrywał lekką zbroję, typową dla magów, na plecach miał drewniany kostur zwieńczony przeźroczystą kulą, do jego zbroi przytwierdzony był pas na którym wisiało kilka fiolek, księga zaklęć i mała sakwa z magicznymi ingrediencjami. W pewnej chwili usłyszeli kilka szepczących głosów, wyraźnie się ze sobą kłócących.
- Słyszałeś? – Zapytał mężczyzna na koniu, a szepty momentalnie ucichły.
- Ta, zajmij się tym. – Odpowiedział towarzysz.
- Dlaczego ja?! Muszę oszczędzać bełty, po za tym pada, twój patyk lepiej się do tego nada. – Kontynuował mężczyzna z kitką, wokół rozlegało się coraz więcej szmerów.
- Eh… nie przesadzaj, drobny deszczyk, zresztą mój, jak go nazwałeś patyk, też wymaga dosyć kosztowanego ładowania. Twoja kolej! Zajmij się tym, Remu!
- Dobra, dobra, ale następni są twoi, Varios. - Remu zsiadł leniwie z konia po czym wygrzebał kilka bełtów z torby przywiązanej do siodła. Szmery były coraz głośniejsze, szepty zamieniły się w wyraźnie słyszalne głosy, w końcu jeden z tych głosów krzyknął:
- TERAZ! – Z lasu wybiegło czterech bandytów.
Remu energicznie obrócił się w stronę z której padł krzyk, po czym załadował szybko kuszę i wystrzelił bełt mówiąc: Eamo Atsu. Pocisk zapłonął tuż po wystrzeleniu z kuszy, ze świstem powietrza trafił w cel, bandyta upadł na ziemie bez życia. Jeszcze kilka świstów i wszyscy bandyci zostali pokonani.
- No, to by było na tyle. – Powiedział łucznik wsiadając ponownie na konia, po czym dodał: Co się z tym światem dzieje… to już trzeci w tym tygodniu. – Po czym ruszyli w drogę.


Ciepły, spokojny wieczór, w jednej z wielu gospód Neolithu, Varios i Remu próbowali zdobyć miejsce na nocleg, zadanie było o tyle trudniejsze, ze nie posiadali żadnych pieniędzy.
- Co, to co macie, by zapłacić?! – Pytał podniesionym tonem gospodarz.
- Dobre słowo i obietnice zapłaty… kiedy tylko zdobędziemy pieniądze. – Odpowiedział Remu z trudem powstrzymując rozbawienie rozgorączkowanym gospodarzem, który chodząc wte i wewte wpadał co chwilę na coś przez swoją tuszę.
- Dobre słowo, ta… - Burknął pod nosem. – Wzięlibyście się do roboty, patrząc na was bardziej byście się przydali na froncie, a nie tu! – Dodał półkrzykiem sprzedawca spostrzegłszy uzbrojenie swoich gości.
- Ale… my właśnie na przepustkach jesteśmy! Abitańczycy napadli na nas, gdy wracaliśmy do Neolithu. Zlituj się, daj żołnierzom trochę odpocząć po okropieństwach wojny. – Rzucił błagalnym tonem łucznik.
- Ehh… a to co innego, dla żołnierzy walących z tymi cholernymi barbarzyńcami zawsze znajdzie się miejsce. – Powiedział już spokojnie gospodarz, po czym machnął ręką i dodał: Chodźcie za mną.
Gdy wchodzili na górę za gospodarzem Varios szepnął do towarzysza:
- Dobre zagranie z tymi żołnierzami.


Parę godzin po zmroku, Varios i Remu siedzieli rozmawiając o tym co powinni zrobić, w pokoju gospody, który bezpłatnie wynajął im właściciel. Pokój, chociaż bez żadnych wygód to przyjemny i ciepły, z dwoma łóżkami i kufrem pod ścianą, na którym stała świeca.
- Słuchaj, ja mam genialny pomysł, jak moglibyśmy w końcu porządnie zarobić… - Zaczął Remu, ale Varios mu przerwał mówiąc z wyrzutem:
- O nie, po ostatnim twoim GENIALNYM pomyśle na zarobek musiało mnie leczyć PIĘTNASTU duchownych, nie wspominając już o tym, że spaliliśmy ćwierć miasta, za co oczywiście musieliśmy zapłacić.
- Zejdź ze mnie, sam się na to zgodziłeś… po za tym spodziewałem się, że oswojone smoki jeźdźców są… no wiesz, bardziej oswojone. – Bronił się łucznik.
- Ta… - Zaczął Varios z trudem powstrzymując śmiech. – Ale minę dowódcy, gdy pytał jak udało nam się niespostrzeżenie wyprowadzić dwudziestometrowego gada z jednego z najbardziej strzeżonych budynków w mieście pamiętam do dziś. – Po czym z rozmarzonym jeszcze nieco tonem zapytał:
- No dobra, to jaki jest twój genialny plan?
- Więc… Moglibyśmy się zaciągnąć do armii i walczyć z abitańczykami… - Widząc, że Varios chce mu przerwać dodał pospiesznie: Zanim mi przerwiesz wysłuchaj do końca, więc… teraz, gdy tak wielu żołnierzy dezerteruje żołdy są całkiem wysokie, by utrzymać kogo się da, po za tym zdobycze wojenne barbarzyńców, którzy podbili już prawie cały kontynent też mogą być całkiem ciekawe.
Po chwili milczenia mag odpowiedział w końcu:
- W sumie… nie głupie.

Ostatnio edytowane przez Pokręcony ; 08-05-11 o 16:36
Pokręcony jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem