Temat: [słowa pisane] Opowieści Krwawego Ashrana
Zobacz pojedynczy post
Stare 10-02-12, 15:18   #1
MTAshran
 
Zarejestrowany: Lut 2012
Postów: 11
Domyślnie Opowieści Krwawego Ashrana

Kroniki Krwawego Ashrana

Jam jest Krwawy Ashran, siódmy syn Dahkana kapryśnego, upadły wojownik, przeklęty barbarzyńca.
Dziwota was może bierze, że barbarzyńca potrafi pisać, czy też chodźby czytać?
Ha! Nie inaczej, zaprawdę dziwne to jest. Ale co mnie to obchodzi? Zresztą kogo obchodzi jaki jestem? Ważniejsze jest to, co przeżyłem! Otóż... podzielę się tym z wami!


Dzień pierwszy: Wyspa "Licor-Lewana"

Przybyłem na wyspę Lewana... Ponoć wszyscy którzy chcą udać się na kontynent, muszą najpierw odbyć szkolenie na tej przeklętej wyspie nowicjuszy, tu nawet nie można dobrze się wykazać swoją siłą! Szczury i lisy... Nic innego nie widać. No może od czasu do czasu dostrzeże się jakiegoś szkieleta, który zabłądzi w kopalni i natrafi na mnie. Zdarza się też żę natrafię na czerwie, to dopiero dziadostwo. Jedyny przeciwnik, którego na razie wolę nie ruszać. Sprzęt który dostałem na samym początku, zdaje się być mało wytrzymałym na zęby tego ścierwa.
W kopalni nie było co robić, wszystko zostało wybite, to też zawróciłem i poszedłem w kierunku przystani. PO drodzę spotkałem strażnika, miał na imię chyba Gotfryd, ale głowy nie dam sobie uciąć. Dziwny jegomość w każdym razie, nawet mi groził, lecz nic na to nie odpowiedziałem, wygląda na dosyć silnego człowieka. Tak się zastanawiam czy aby na pewno wyspa nowicjuszy jest tak nudna jak mi się zdaję? Czas pokaże...


__________________________________________________ ___________________________

Dzień drugi: Wyspa "Licor-Lewana"

Gobliny?!
Co robią tu te stwory? Zresztą.. Nie powinno mnie to zadziwiać. Do tej pory myślałem że nic
silniejszego od czerwia tutaj nie ma, teraz mam co do tego wielkie wątpliwośći. Nie do końca
wiem, czy jeśli oba by się ze sobą zmierzyły to szybko można było by wyłonić zwyciężcę.
Ale nie to jest mi straszne, najstraszniejsze jest mi to, iż jeszcze przed kilkoma godzinami
byłem... Martwy! Dzięki łaskawości naszego duchownego, który nad wszystkimi bacznie czuwa,
wróciłem do swojej, dawnej formy bardzo szybko. Muszę odnaleźć obóz goblinów, chce zobaczyć reakcję jednego z nich, gdy dostanie własnym kamieniem w głowę


__________________________________________________ ___________________________

Dzień trzeci: Wyspa "Licor-Lewana"

Szlag by to trafił. Siedzę w jakiejś marnej celi w goblińskiej wioski. Co to w ogóle jest?!
To cholerstwo uważa mnie za swoją sałatkę warzywną, nie wiem co gorsze: czy mam stać się
obiadem dla goblinów, czy to że te zielone ścierwa posiadają własną wioskę i jest ich przeważająca liczba. Z trudem utrzymuję swoje piórko pisząc te słowa, zdaje się że to ostatnie chwilę mego życia... Zaraz? Na górze chyba coś się dzieje, słychać uderzanie metalu o metal...

__________________________________________________ ___________________________

Dzień czwarty: Wyspa "Licor-Lewana"

Poznałem tutaj Meszurjan'a gdyby nie on, moje życie stało by się niczym innym jak posiłkiem zielonych ogurasów. Niezbyt miła jest to perspektywa. Dzięki nie mu również wykonałem zadania, które od dłuższego czasu bezskutecznie starałem się wykonać. I jak ja mu teraz podziękuje?
Swoją drogą... zarządca wyspy ocenia mój poziom na 9, jeszcze trochę i zezwoli mi na wyruszenie do kolejnej wyspy. Słyszałem że urzędują tam smoczy jeźdźcy, ale ile w tym prawdy, a ile kłamstwa? Tego nie wiem zupełnie. Czas pokażę, znowu...

Ostatnio edytowane przez MTAshran ; 11-02-12 o 16:28
MTAshran jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem