Zobacz pojedynczy post
Stare 18-11-10, 21:57   #2
Drakonno
Współtwórca
 
Avatar Drakonno
 
Zarejestrowany: Sie 2010
Postów: 458
Domyślnie

Dzień 19

Skoro słońce wstaje i mnie spać nie daje… Coś mi odbija. Za długo obcowałem z tym bardem. Jedna z ciekawszych jego historii odnosiła się do wieży na zachodnim krańcu wyspy. Tam się też udałem. Z każdym krokiem w głąb lasu, stawało się coraz mniej przyjemnie. Więcej zwierząt, owadów, insektów, mierzi mnie ich widok.

Po dłuższej wędrówce przy ścianie góry dotarłem do ruiny. Wcześniej natknąłem się na drewnianą warownię, ale… Bałem się ją badać głębiej. Teraz również cały drżę, gdy widzę te szczątki potęgi ludzi. Kurde, ten bard zmienia mnie w jakiegoś przeklętego romantyka. Biorę szpadel, rozrzucam gruz i schodzę.

Ledwo stanąłem na pierwszym stopniu już cały się poobijałem. Poślizgnąłem się na czymś i spadłem, jednocześnie rujnując stare schody. Nie mam pojęcia jak teraz wyjdę i jeszcze te pajęczyny, pełno świństwa i robactwa. Odór rozkładających się zwłok dobiegał z „wnętrza ziemi”. Oznacza to, że zrobiłem przeciąg. Jak zejdę niżej może znajdę inne wyjście?

Zapaliłem pochodnię i rozbiłem kolejne kafelki, aby móc się dostać na niższy poziom. Już na początku dostrzegłem gniazdo węży. Robiły sobie ucztę z populacji pająków, która dość obficie się tu rozrosła. Coraz mocniej odczuwałem strach, jednak mogłem iść tylko naprzód. Odpędzając się od robactwa pochodnią natknąłem się na rozwidlenie. Skręciłem w prawo, sądząc, że to „dobra droga dla prawego człowieka”. Potem żałowałem.

Trupi odór coraz mocniej dawał się we znaki. Nagle usłyszałem pochrumkiwanie i pomlaskiwanie jakichś istot. Kiedy już miałem się odwrócić, wszystko ucichło a następnie jak podczas trzęsienia ziemi runęło. Cały tunel został zasypany. Byłem odcięty od rozwidlenia, a co gorsza ujrzałem, co tak zakłócało ciszę.

Ork stał w szerokim rozkroku. Na jednym z jego kłów dyndał kawałek mięsa, nie mam pojęcia skąd je wziął. Jego ciało drgało od napinanych mięśni a stępione ostrze w jego ręku wciąż budziło grozę. Do dziś śni mi się ta sytuacja po nocach.

Nagle rzucił się na mnie, jednak jak zwykle jakaś protekcja nade mną czuwała. Udało mi się wyciągnąć miecz z pochwy takim ruchem, że jednocześnie rozpłatałem istocie część policzka. Tamta zdziwiona takim oporem przyszłego obiadu była zdezorientowana. Szybko rozumowałem. Natychmiast podbiegłem i z całej siły wbiłem mu miecz w środek głowy. Usłyszałem trzask pękającej kości czaszki. Ork zatoczył się. Kiedy złapał równowagę, zastanawiał się co właśnie miało miejsce. Sięgnął ręką do głowy, wyciągnął moje ostrze i tępym wzrokiem przyglądnął się częściom jego mózgu na klindze. Potem padł.

Nic nie miał przy sobie, wyczyściłem tylko mój mieczyk o jego poszarpaną tunikę i zapuściłem się dalej w głąb. Taka mała dygresja, ręka orka wspaniale się sprawdza jako pochodnia.

Znów słyszałem jakieś szuranie i dźwięki. Przyświeciłem orkową kończyną i w głębi zobaczyłem ghula. Tak myślałem, że był ghulem, ponieważ klęczał koło zwłok jakiegoś potwora i słychać było mlaskanie. Tak naprawdę skórował... Krowę? Krowę humanoidalną, dziwną. Obok leżał zdarty z niej pancerz łuskowy. Nie myślałem, że może być jakaś inna cywilizacja. W takim wypadku trzeba znacznie bardziej dosłownie brać opowieści z książek w bibliotece.

Zrobiłem nieostrożny ruch i zaszurałem kamieniami, ghul natychmiast odskoczył od truchła w sposób dość widowiskowy, burza jasnych włosów odbiła światło z mojej pochodni, potem widziałem tylko błysk pięknego ostrza i... Kamień który we mnie leciał.
__________________
-Brrr... A którego z nich, powiedz, można ukatrupić za pomocą zwierciadła?
-Każdego. Jeśli walnąć prosto w łeb.
A. Sapkowski - Rozmowa wiedźmina z rycerzem po zabiciu kuroliszka.

Ostatnio edytowane przez Drakonno ; 21-11-10 o 16:04
Drakonno jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem