Zobacz pojedynczy post
Stare 21-11-10, 16:03   #3
Drakonno
Współtwórca
 
Avatar Drakonno
 
Zarejestrowany: Sie 2010
Postów: 458
Domyślnie

Dzień 20

Po pewnym czasie się obudziłem, leżałem obok ogniska w jaskini. "Ghul" siedział na skrzyni we wnęce korytarza obserwując mnie uważnie. Głowa mnie bolała niemiłosiernie, mogę opisać to podobnie, jak Ci wszyscy pijacy, co leżeli pod stołem w karczmie. Teraz mogłem mu się uważnie przyjrzeć. Włosy blond, do ramion, smukła twarz, gładka, mięśni nie było widać spod zbroi, ale raczej ten osobnik stawiał na szybkość niż uderzenie.

Miał podkrążone oczy i pusty wzrok, jak... Sam nie wiem co. Może jednak coś miał z tego trupa? Obok o inną skrzynie był oparty jego miecz. Długi, wypolerowany z różnymi grawerunkami na klindze i szlachetnym kamieniem w rękojeści. Kiedy płomień z ogniska wesoło zadrgał i rzucił więcej światła na jego zbroję mogłem zobaczyć pozłacane końce nagolenników czy naramienników.

Całość była z dziwnego metalu, to nie była stalowa kolczuga, ale coś lekkiego, jak puch, a jednocześnie niezwykle wytrzymałego, bo widać było tylko kilka małych rysek na niej.
Składała się, podobnie jak kolczuga, z segmentów, ale inaczej złożonych. Były to małe płytki połyskujące nawet w tym świetle z ogniska. Nawet wtedy, przy nikłym blasku pochodni rozpraszały światło na gamę barw.

-Widzę, kmiotku, że się obudziłeś. - rzekł do mnie osobnik, którego niedawno brałem za ghula. - Przepraszam w sumie za ten kamień, ale jednak trzeba zachować ostrożność, zwłaszcza tu, w podziemiach wyspy Anan. Tak, może się przedstawię, na Erec... - Erec, Erec... Coś mi mówiła ta nazwa, już wiem! Wyspa gubernatorska archipelagu. Cóż, widać jest nieźle ustawiony, skoro ma taką zbroję i może wynająć tam mieszkanie - zwą mnie Mopsiokiem. Może śmieszna nazwa, jednak w tych, którzy mnie poznali wzbudza strach. Ach, strach. Wolę żeby się mnie bali, niż żeby szanowali, ponieważ kiedy się mnie boją jednocześnie mnie szanują.

Przed oczami pojawiły pojawiły mi się kolorowe plamki i znów zasnąłem.

Dzień 21

Z alternatywnego świata wyrwało mnie szarpnięcie za ramię. Otworzyłem oczy i zobaczyłem twarz rycerza nad sobą.
-Wstawaj żółtodziobie! Do cholery, potwory się zebrały, trzeba oczyścić korytarze.
-Kiedy ja ledwo co macham ostrzem…
-To się przynajmniej postaraj nie wchodzić pod moje!

Ruszyliśmy pędem przez korytarze, z tyłu słychać było, jak jest oczyszczane przejście przez całe to ścierwo. Biegliśmy, tak mi się zdaje w górę a potem skręciliśmy na lewo. Zeszliśmy dwukrotnie schodami w dół. Widok mnie przeraził. Forteca. Forteca w podziemiach.
-Co się tak gapisz jak sroka w gnat. –powiedział Mopsiok. – Rusz ten zad i chodź. Musimy dotrzeć do korytarza po drugiej stronie. Z pewnością potrzeba odbić salę tronową.

Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale szedłem za nim. Jakiś most nad podziemną rzeką i znaleźliśmy się w „bogatszej dzielnicy”. Mieściła się tu kaplica, część mieszkań oraz koszary, w centrum stał okazały gmach, okazały jak na orków.
-Teraz się trzymaj kmiotku. Dotarliśmy do sali.

Hala rzeczywiście była przestronna tak, jak można było się spodziewać z zewnątrz. Mopsiok zniknął w prawych drzwiach, ja chciałem sprawdzić co było na górze. Ledwo wychyliłem głowę i już musiałem unikać ostrza. Podróżnik słysząc szczęk oręża wyciągnął swój i rzucił nim jak oszczepem. Trafił w ramię orka a impet uderzenia zrzucił potwora ze schodów. Miecz trafił w lewe ramię a koniec ostrza wyszedł drugim.

-Co ja Ci mówiłem, o trzymaniu się!

Mopsiok chwycił dwie włócznie stojące pod ścianą i wyszarpał broń z ciała orka. Wytarł ostrze w chustę po czym schował do pochwy. Wszedł z impetem po schodach i skoczył z ostatniego stopnia na górze w środek sali rzucając oszczepami. Ja akurat się wdrapałem na górę. Jeden z nich zrobił dodatkowe trofeum w pomieszczeniu wyżej przyszpilając orka do filara, drugi wbił się w nogę minotaura, ale ten dzielnie zniósł ból i tylko wyciągnął włócznię.
-No dalej brzydalu, zatańczmy.

Trzy szybkie kroki, zwód w prawo przed dwuręcznym toporem, piruet i cięcie płaskie po plecach z półobrotu. Zbroja gwardzisty pękła z trzaskiem odsłaniając owłosione i umięśnione plecy minotaura. Potwór nie wiedział co się wokół niego dzieje, kiedy Mopsiok tańczył wokół niego w szale krwi i pożogi, miecz błyskał w świetle pochodni rozrzucając wokół krew osiadłą na ostrzu, po zbroi spływała posoka kreatury, a on dalej, jak w amoku, ciał z lewej na prawo, techniką krzyżową, orientalną od góry na dół i nieznaną mi wcale, chyba jego własną, kombinacją zamachów i parad tworząc istne widowisko dla śmierci. W końcu zdecydował by zakończyć teatr. Minotaur ledwo odwrócił głowę w jego stronę i jedyne co mogłem zauważyć to wielka para oczu, rozszerzona do granic możliwości... W następnej chwili ciało upadło na klęczki i zwaliło się na ziemię, kiedy głowa minotaura odleciała w dwa krańce komnaty roztaczając woń krwi i śmierci jednocześnie rozrzucając kawałki mózgu. Mopsiok strząsnął resztki krwi z miecza i schował go do pochwy. Posoka ze zbroi samoistnie ściekała nie zostawiając żadnej plamy na kunsztownej robocie.

-Dobra, młody. Barykadujemy się tu i coś zjemy. Musimy przeczekać, raczej się nie zorientują, że coś miało miejsce w tej sali. Są zbyt tępi. Mimo wszystko będziemy stać na straży. Plan na „jutro” jest taki: przeczekamy, aż cała ta wataha rozejdzie się po mieście, następnie wracamy tak, jak tu przyszliśmy, musimy przebiec przez ten cały syf nie robiąc specjalnej rozróby. Jeśli wybiegniemy za główną bramę, dalej powinno pójść łatwo. W korytarzach więcej niż jeden się nie mieści, więc łatwo ich zabić. Rozpal ogień w koksowniku, ja zejdę po coś do kuchni na dole.
__________________
-Brrr... A którego z nich, powiedz, można ukatrupić za pomocą zwierciadła?
-Każdego. Jeśli walnąć prosto w łeb.
A. Sapkowski - Rozmowa wiedźmina z rycerzem po zabiciu kuroliszka.

Ostatnio edytowane przez Drakonno ; 21-11-10 o 21:39
Drakonno jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem