Temat: [rekrutacja] Sin'Selema
Zobacz pojedynczy post
Stare 14-05-11, 22:20   #14
cado
 
Zarejestrowany: Kwi 2011
Postów: 6
Domyślnie

Padał deszcz. Szarobure niebo pokryte było granatowymi chmurami. Mokre, zimne krople wody z miarowym szumem spadały na dach. Zimny wiatr wył wściekle, jakby chciał wedrzeć się do ciepłego wnętrza budynku, szarpał drewnianym szyldem zawieszonym nad drzwiami. Szyld przedstawiał ludzką dłoń w żelaznej rękawicy, zaciśniętą w pięść. Przez okna sączyło się ciepłe, żółte światło lamp oliwnych. Na trakcie, obok którego stał ów budynek, nie było żywego ducha. Świtało.

We wnętrzu, przy zakurzonym stoliku w rogu pomieszczenia siedział młody mężczyzna. Oprócz niego w środku nie było nikogo. Budynek ów, karczma 'Pod Żelazną Pięścią' nigdy nie narzekał na zbyt wielu odwiedzających. Mężczyzna ubrany był w czarny, podróżny płaszcz, doskonale kontrastujący z jego białymi włosami. Na drewnianym blacie stała oliwna lampa oraz pusty kufel po piwie. Mężczyzna był pochłonięty lekturą niewielkiej, wyświechtanej książki, na okładce której widniały przyblakłe litery "Alchemia - spojrzenie ogólne". Wokół panowała całkowita cisza, mącona tylko lekkim szelestem przewracanych w miarę czytania stron.

Cahir Aep Ceallah westchnął. Robiło mu się niedobrze na samą myśl o czekającym go egzaminie z alchemii. Zawsze wolał praktykę od teorii, a teraz jak na złość musiał mozolnie 'wkuwać' niezliczone ilości formułek, nazw i reguł alchemicznych. Książka była bardzo zniszczona i niektóre litery zostały zatarte. Nie było go stać na nowe, lepiej opracowane podręczniki. Cahir ledwo wiązał koniec z końcem. Liczył, że pewnego dnia uda mu się dzięki studiom znaleźć dobrze płatną pracę, ustatkować się i kupić nieduży, ale wygodny domek, by osiąść tam do końca swoich dni. Ale los, jak zwykle, chciał inaczej...

-Pięć lat później-

Cahir wytarł miecz o ubranie zabitego abitańczyka, splunął na ziemię, po czym schował oręż do pochwy.
- To już chyba ostatni?
- Ostatni. A szkoda, bo dopiero co się rozgrzewałem - odparł Kap, dobry przyjaciel Cahira, wyciągając strzałę z tarczy jednego z poległych barbarzyńców i chowając ją do kołczana. - Wracamy?
-Wracamy. Nic tu po nas, zadanie wykonaliśmy. Innych rozkazów nie było.
Otrzepali ubranie z pyłu i ruszyli na zachód.

Od przeszło czterech lat Cahir i Kap służyli w armii Neolithu jako ochotnicy. Obaj zapisali się tutaj z wiadomego powodu - ze względu na wojnę wojsko oferowało dość wysoki żołd aby zachęcić większą liczbę śmiałków do zasilenia szeregów. Cahir, któremu alchemia przysporzyła więcej kłopotów niż zysków, musiał znaleźć sobie inne źródło utrzymania. Jako, że był dobrze zbudowany i miał niemałą krzepę, postanowił zgłosić się jako rekrut. W mig opanował podstawy władania potężnym, dwuręcznym mieczem i zaczął brać udział w wypadach na mniejsze grupki abitańczyków, na których to wypadach zyskał uznanie w oczach przełożonych i został awansowany na rycerza. Teraz tworzył razem z Kapem jedną ze specjalnych grup ekspedycyjnych, czyli małych oddziałów złożonych z najlepszych żołnierzy. W tej chwili wracali z misji, która polegała na zlokalizowaniu i zlikwidowaniu niewielkiego obozu barbarzyńców.

- Kap?
- Mhm?
- Nie wydaje ci się, że to wszystko zaczyna się robić monotonne?
- Że co?
- Mówię o tych wszystkich walkach z abitańcami, ciągle to samo. Idźcie tu, zabijcie, wróćcie. To mi się zaczyna po prostu nudzić!
- Ja nie narzekam. Robota jest w miarę łatwa, o ile nie dasz sobie wpakować strzały w łeb. Dobrze płacą. Mi się tu podoba.
- A nie myślałeś kiedyś o rzuceniu tego wszystkiego? O czymś nowym, ekscytującym, niespotykanym? O czymś, co jest niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju? O czymś, co nigdy się nie nudzi, bo zawsze ma inną postać? O czymś, czego doświadczyć mogą tylko ci, którzy mają odwagę zmierzyć się z nieznanym?
- Co? Ale o czym ty mówisz?
- O przygodzie.


CDN
__________________
Jest jeszcze na świecie rozsądek? Czy już zostały na nim tylko skurwysyństwo i pogarda?
A. Sapkowski

Ostatnio edytowane przez cado ; 15-05-11 o 12:55
cado jest nieaktywny   Odpowiedź z Cytatem