PDA

Zobacz pełną wersję : [słowa pisane] Legendy z wyspy Anan


wioslo93
01-05-11, 22:05
17 lat wcześniej...

Na wyspę Anan uderzyła nawałnica od strony Oceanu Wichrów. Niesamowite kształty utworzone przez burzowe chmury oraz spotęgowane odgłosami i błyskami gromów oddawały wrażenie iż oto rozgrywa się walka Bogów. Strażnik Czesław oglądał te niesamowite wydarzenie z okien swojej strażnicy. Dzisiejszej nocy nie mógł oprzeć się wrażeniu że ta noc ma w sobie coś szczególnego. Wtem z tych rozważań wyrwał go kobiecy krzyk od strony lasu. Nie zastanawiając się wiele, porzucił swój posterunek i rzucił się na ratunek. Niedaleko wejścia do miasteczka ujrzał watahę wilków kłębiących się wokół jakieś postaci. Kilkoma machnięciami swojej glewii rozpędził sforę bestii. I oto ujrzał przed sobą okrutnie pogryzioną martwą kobietę. Trzymała ona w swych rękach małe zawiniątko z którego rozlegało się ciche kwilenie małego dziecka. Strażnik wyjął z skurczonych pośmiertnie rąk cudem żywe dziecko. Był to mały chłopczyk o blond włosach i błękitnych oczach w których znajdował się jakiś dziwny spokój. Strażnik postanowił więc wrócić do miasta i przysłać kogoś po zwłoki kobiety. Kiedy odchodził doszedł go ledwie słyszalny szept, który zdawał się być szumem wiatru:
- Imię jego ma brzmieć Parsifal- usłyszał delikatny kobiecy głos.
Kiedy się obrócił nikogo tam nie było, zaś zwłoki kobiety zniknęły...

Dzień obecny...

- Ojcze! Upolowałem kilka lisów.- usłyszał strażnik z swego posterunku.
- Znowu?! Jeszcze trochę, a będziemy musieli otworzyć sklep rzeźniczy.- mruknął Czesław do młodziana.
- Oj tam! Daj spokój, zresztą od przybytku głowa nie boli.- odpowiedział Parsifal.
Czesław spojrzał na swego syna i poczuł ukłucie dumy, pomieszanej z żalem. Miał o to przed sobą krzepkiego młodzieńca o przystojnej twarzy i posturze, której nie powstydził by się nawet sam przywódca Gidli Wojowników.
- Drogi synu musimy poważnie porozmawiać. Obserwowaliśmy cię od dłuższego czasu z gubernatorem i doszliśmy do wniosku iż nadszedł czas, żeby cię wysłać na kontynent, abyś mógł wspomóc nasze wojsko.- rzekł Czesław z wyrazem zatroskania na twarzy.
Na twarzy Parsifala widać było wszystkie emocje jakie nim teraz szarpały. Z jednej strony cieszył on się niezmiernie że w końcu wyrwie się z tej wyspy i zwiedzi kawał świata, zaś z drugiej nie chciał opuszczać swego ojca.
- Idź się spakuj i pobierz swoje oszczędności z konta, następnie zgłoś się do gubernatora. Będę na ciebie czekał na przystani.- rzekł z udawaną hardością strażnik.
- Ale Ojcze...
- Powiedziałem już. Ruszaj!
Kilka chwil potem spotkali się na przystani.
- Parsifalu, nie przynieś mi wstydu. I pamiętaj że twoim największym skarbem jest twój honor.
- Zapamiętam sobie.
- Bywaj więc, mam nadzieję że wrócisz tu cały i zdrowy.
- Uważaj na siebie Ojcze.- rzekł młodzik, z trudem powstrzymując się od płaczu.
Czesław patrzył więc jak jego jedyny syn wchodzi po trapie z innymi rekrutami, którzy niedługo mieli zostać wciągnięci w wir wojny. Kiedy statek odpływał, rzucił na odchodnym, jakby sam do siebie:
- Żegnaj mój drogi, odkryj swoje przeznaczenie.
Wiatr zawiał jakby wtórując mu i dało się usłyszeć:
- A więc rozpoczeło się...

sadam
02-05-11, 08:43
ładnie sie rozwija ;) czekam na dalszy ciąg :)

Apausfo
02-05-11, 19:43
Fajnie, ale ja lewana, wiec 6/10 :rolleyes:

gex1995
03-05-11, 14:15
Bardzo ciekawe opowiadanie czekam na dalszy ciąg 8)